czwartek, 28 stycznia 2021

4- Zero siedemset zgłoś się.Spotkanie na żadanie.



Obudziła się tuż przed szóstą. Pobiegła do łazienki po drodze sprawdzając, czy u dzieci wszystko w porządku. Spojrzała w lustro. Na twarzy widniał odciśnięty ornament z narzuty. "Wyglądam jak zmora"- westchnęła.''Nigdy więcej takich numerów'' -postanowiła. Zrzuciła szlafrok i weszła pod prysznic.
O słuchawce telefonicznej, leżącej w sypialni, przypomniała dopiero wówczas, kiedy odwiedziła ją Anka.

- Dlaczego masz wyłączony telefon? - spytała z wyrzutem w głosie już w wiatrołapie.
- O matko, zupełnie zapomniałam położyć go na ładowarkę- zgrabnie skłamała.
Podświadomie chciała odwlec w czasie moment, gdy Jędrzej zadzwoni. Wczoraj potraktowała go bardzo przedmiotowo i przez cały ranek dręczyły ją wyrzuty sumienia. Nie miała pojęcia, co mogłaby mu powiedzieć, jak się tłumaczyć. Głupia sytuacja.
-Coś się stało?- zwróciła się do koleżanki.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz, ale naładuj wreszcie telefon, bo Jan od rana się dobija. Chyba bardzo się o was martwi - przekonywała siadając na kanapie.
Konstancja przyniosła słuchawkę i położyła na stacji bazowej.
- Żeby tylko Jędrzej nie zadzwonił, gdy Anka będzie w pobliżu - zaklinała rzeczywistość.
Jednak jak na złość, zanim dotarła do gościa, usłyszała dźwięk telefonu.
- No odbierz wreszcie- Anka ponaglała, gdy niezbyt szybko zareagowała.
 Podeszła i podniosła słuchawkę nie patrząc na migający numer. 
- Słucham?-spytała ze ściśniętym gardłem.
- Dlaczego nie mogę do ciebie się dodzwonić?- usłyszała nutkę niepokoju w głosie Jana, lecz to było pytanie retoryczne.Nie miała szans na odpowiedź, gdyż mąż ciągnął dalej.
- Słuchaj, nie mogę długo rozmawiać, chciałem tylko przekazać nowinę. Po moim powrocie jesteśmy zaproszeni do  Jędrzeja. Nie znasz go, ale kiedyś chyba o nim opowiadałem. Wiesz co, właśnie rano do mnie zadzwonił i tak jakoś się zgadaliśmy, że dobrze by było abyśmy  wreszcie się spotkali. No i oczywiście zaprosił ciebie również. Cieszysz się?- spytał kończąc.
Konstancja czuła jak policzki robią się purpurowe i zasycha jej w gardle. Gdyby nie ostatnia noc nie wahała by się ani chwili. Odmówiła by bez mrugnięcia okiem. Ale teraz nie mogła zmarnować takiej okazji. Oczywiście potwierdziła chęć poznania kolegi męża. Zrobiła to bardzo spokojnie, choć głos  się łamał. Już wiedziała, że od tego momentu, będzie wizualizować spotkanie z telefonicznym kochankiem, w każdej wolnej chwili. Odłożyła słuchawkę na blat, nalała wody do szklanki i wypiła duszkiem.

- Oho... Coś taka spragniona? Śledzi się wczoraj najadłaś?- Anka jak zwykle chciała wiedzieć wszystko o wszystkim. Konstancja odwróciła się do gościa i zaproponowała kawę.
- Co to to nie. Poproszę o wodę. Z lodem i cytryną- krzyknęła.
-Oczywiście, o ile masz cytrynę- dodała spokojniej.
 - A co tam u Jana? Kiedy wraca i gdzie się wybieracie ?- spytała zupełnie nie ukrywając, że podsłuchała wcześniejszą rozmowę.
- Wraca za dwa tygodnie i jedziemy na Mazury, do jego kolegi Jędrzeja - Konstancja nawet nie próbowała ukrywać czegokolwiek przed ciekawską  koleżanką.
- Aaa Jędrzej, to ten, co wczoraj rano dzwonił. Tak?- stwierdziła, próbując złapać palcem plasterek cytryny.

A jednak nie doceniała wścibstwa sąsiadki.
 - Dokładnie. Ten sam - gospodyni uśmiechnęła się mimowolnie.
 - Hej, Kesi. A ty co się tak uśmiechasz ? 
 - Bo wiesz co, on ma taki seksowny głos - odrzekła Konstancja i w tym samym momencie zrozumiała, że popełniła błąd.
Sąsiadka  zatrzymała szklankę tuż przy ustach. 
 

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz