niedziela, 10 czerwca 2018

1 Międzynarodowa przygoda. Kto pyta nie błądzi.


Nadjeżdżający z naprzeciwka bus gwałtownie zahamował. Młodzieńcy otworzyli drzwi i jednocześnie zaczęli pytać o drogę. Konstancja  przystanęła. Pociągnęła za rączkę synka, który chciał iść dalej. Anka podeszła do auta i bez oporów wdała się w dyskusję. Konstancja stała obok i słuchała, o czym szczebiocze  sąsiadka. Kiedy auto odjechało spytała z wyrzutem.
- Anka. Dlaczego tak się zachowywałaś?Miałam wrażenie, że z nimi flirtujesz.
- Phi. No i co z tego - Flirciara wzruszyła ramionami.
- Ale przecież jesteśmy mężatkami - Konstancja nie kryła oburzenia.
Jak im to nie przeszkadzało, to dlaczego nam powinno. Przecież widzieli, że idziemy z dziećmi, a jednak się zatrzymali. A tak w ogóle to nie bądź taką mniszką, przecież nic się takiego nie stało - Anka podsumowała zajście zaciągając się papierosem.


Kolejnego dnia sytuacja się powtórzyła. Panowie pracowali przy budowie gazociągu. Codziennie pokonywali trasę dojazdu o tej samej godzinie. Pomysłowa Anka usiłowała wyciągnąć koleżankę z domu, właśnie w tym czasie, by choć przez chwilę porozmawiać z mężczyznami. Koleżanka kokietowała nowych znajomych.
 Konstancja milczała, skupiona na kierowcy, który tylko patrzył. Niestety nie wiedziała dokładnie na kogo. Pierwszego dnia dostrzegła patrolówki, w których wyglądał jak policjant z NY. Był brunetem. Jego smagła twarz przyciągała wzrok jak magnez. "Może to właśnie dziś zobaczę jego oczy "  
Ciekawość owa powodowała, iż każdego dnia, tuż po ósmej, wychodziła z Anką na zakupy.

Po tygodniu przydrożnych spotkań Anka wyjechała z mężem na wczasy. Konstancja zmieniła godziny wyjścia do sklepu. Zostawiała dzieci pod opieką kuzynki Basi, która często odwiedzała ciocię. 
Tego dnia nieśpiesznie pokonywała drogę ze spożywczaka. Obładowana torbami planowała prace domowe.  Odgłos zatrzymującego się znajomego busa, wyrwał ją z zamyślenia.
Przystanęła i spojrzała zdumiona.
-  Pomoc moge? -krzyknął przez uchyloną szybę.
- Jechać ? - otworzył drzwi od strony pasażera.
Dziękuję - uśmiechnęła się - Ale to mój dom - wskazała głową.
- Może innym razem - dodała, bo widziała zmieszanie mężczyzny.
- Tak. Innym.- powtórzył smutno.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
 " Obcokrajowiec.To z tego powodu milczał przez cały czas." 
Wszystko zaczęło układać się w całość.

Przez kolejne dni, kierowca przejeżdżając obok jej domu zwalniał i obserwował podwórko. Wiedziała o tym, jednak na przekór sobie, unikała spotkania.
Pewnego dnia pracowała w ogrodzie przed domem. Zajęta koszeniem trawy nie zauważyła zatrzymującego się nieopodal auta. Przegapiła moment, w którym mężczyzna podszedł do ogrodzenia. Stał i patrzył jak zmaga się z kosiarką. Dostrzegła go, podeszła i przywitała. Podczas rozmowy dowiedziała się, że nadzoruje budowę gazociągu i jest Węgrem. Pochwaliła jego znajomość języka polskiego. Iwo... tak miał na imię... opowiadał o swoim kraju i rodzinie. Dzwonek telefonu stacjonarnego, dobiegający przez otwarte okno, zakończył dość długą konwersację. Musiała pożegnać gościa.

Po powrocie Anki, Konstancja nie omieszkała zdać relacji z zadzierzgnięcia bliższej znajomości z Iwo. Koleżanka podskoczyła z radości...
- No to super!!. Trzeba zaprosić go na kawę. Najlepiej do Ciebie do ogrodu - trajkotała jak nakręcona.
- Ale dlaczego do mnie?- zaoponowała.
- Bo przecież wie gdzie mieszkasz.Tak? No i lepiej się znacie. Zaprosisz go juro - zadecydowała
Dobrze. Zgadzam się, ale ja go zapraszać nie będę - Konstancja była nieugięta.
Okej, ja zaproszę, nie ma problemu -  zgodziła się bez oporu. - To co? Widzimy się rano? - spytała wychodząc.
- Nie. Jutro nie mogę wychodzić z domu, bo czekam na ważny telefon -  skłamała.

Kolejnego dnia, tuż przed południem, Anka wpadła do koleżanki i podekscytowana oznajmiła.
- Iwo dał się zaprosić i przyjedzie dziś po 17.
- Wiesz... pytał dlaczego go unikasz. Powiedziałam, żeby sam ciebie o to spytał - spojrzała na Konstancję przenikliwym wzrokiem. 
- Tak sobie pomyślałam, że trzeba Węgra umówić z Danką - ciągnęła dalej sięgając po jabłko. 
 - Ona jest wolna, sama siedzi w domu. Może by razem gdzieś wyskoczyli? -zatopiła zęby w owocu.
 -Masz do niej numer to zadzwoń i ją zaproś - przełknęła kęs, otarła usta wierzchem dłoni i chwyciła za słuchawkę telefonu.
Złapała za notes Konstancji leżący nieopodal. Nie czekając na zgodę koleżanki wystukała znaleziony numer. Dłuższą chwilę trzymała słuchawkę przy uchu, jednak sygnał świadczył o tym, że po drugiej stronie nikt nie odbiera.
- Dobrze, spróbujesz dorwać ją później - rozkazała milczącej gospodyni.

Konstancja nie zadzwoniła do Danki. Cała ta sytuacja wydawała się mało rzeczywista.Zła na siebie, że tak łatwo dała się wkręcić w  intrygę, pragnęła by było już po wszystkim. 
Iwo pojawił się tuż przed siedemnastą. Zaparkował na podjeździe i ruszył w kierunku ogrodu, gdzie dostrzegł siedzące dziewczyny.
- Nie no, zobacz jaki on jest wysoki - Anka szeptała nie spuszczając wzroku ze zbliżającego się gościa.
- Ale musi być piękny pod tą koszulą. Zobacz jakie on ma ramiona -  ciągle komentowała wygląd mężczyzny, choć ten był już bardzo blisko.

Iwo przywitał kobiety całując szarmancko w dłonie, co Anka dość niewybrednie skomentowała 
- Ale jaja!
 Przybysz usiadł, zdjął okulary i uśmiechnął. Konstancja poczuła falę gorąca rozlewającą się po całym ciele. Tuż obok siedział mężczyzna z jej marzeń i snów. Błękitnooki. Miał nawet dołeczki gdy się uśmiechał. Tego wcześniej starała się nie zauważać. Gdyby nie bliskość koleżanki, na pewno by się uszczypnęła. Patrzyła jak zahipnotyzowana. Anka za to zasypywała gościa pytaniami. W końcu zwróciła się do Konstancji.
- Kesi. Co tak się gapisz? Leć do kuchni i przynieś coś do picia dla naszego Węgra -  mrugnęła porozumiewawczo do gospodyni.
Konstancja zaproponowała kawę, lecz poprosił o wodę z sokiem.
W kuchni spędziła więcej czasu, niż trwało wyciągnięcie butelki wody z lodówki i wymieszanie jej z sokiem. Wolała nie słuchać rozentuzjazmowanej koleżanki organizującej schadzkę, z ciągle jeszcze niepoinformowaną Danką. Oparła się o blat stołu i zamyśliła. Dotarło do niej to, że zazdrościła Dance. Oto los postawił na jej drodze właśnie jego. Za godzinę z Iwo dałaby się pokroić, a co dopiero za cały wieczór. Z rozmyślań wyrwał ją głos Anki wołającej z ogrodu.
- Kobieto! Co ty tam tyle czasu robisz? Choć do nas.
Zanim wyszła z kuchni, ochłodziła twarz zimną butelką. Szczebiot sąsiadki denerwował  bardziej niż zazwyczaj.
- Wiesz, Iwo nie chce się umówić z Danką tylko ... zawiesiła głos... Z tobą!  -spojrzała na Konstancję mrużąc znacząco oczy.
"Nie, to się nie dzieje naprawdę"  Na samą myśl schadzki z przystojniakiem oblała się rumieńcem. Myśli kłębiły się w głowie. Poczuła suchość w ustach.
- Hej kochniutka.. Co? Zatkało? -  bezpośredniość Anki była krępująca.
-  Umówisz się co nie?-  drążyła dalej.
- Żartujesz? -  w końcu wydobyła z siebie głos.
- Przecież ja mam męża...  bezsensownie uświadamiała sąsiadkę.
- Tylko kolacja... w restaurant... Z kolego... przerwał jej wyjaśnienia. - Proszę cię ... dodał zaskakująco wyraźnie.
Poczuła jak znów oblewa się rumieńcem.
- Wiesz, ja nie chodzę z kolegami po restauracjach - zwróciła się w końcu w stronę przybysza.
Anka milczała. Z ciekawością obserwowała całe zajście popijając drinka. Konstancja spojrzała na nią,a ta wypaliła.
- Kesi. No nie daj się prosić. Taki przystojniak cię zaprasza, a ty jeszcze się zastanawiasz - zakończyła ironicznie.

Iwo nie zwracał uwagi na gadatliwą Ankę. Grzecznie odpowiadał na pytania, lecz śledził wzrokiem za Konstancją. Od momentu, gdy ujrzał ją na drodze, zapragnął poznać bliżej. Tak blisko, jak tylko mu na to pozwoli. To on nacisnął hamulec i kazał pasażerom spytać o drogę. Miał pewność, że jej się spodobał i dlatego go unikała. Gdyby nie koleżanka, ta rozmowa mogła by być o wiele milsza. Zdecydował, że nic tu po nim. Wstał i pożegnał z paniami tłumacząc,iż musi już jechać.
Kiedy zamykała za nim bramkę podał swoją wizytówkę i szepnął.. 
- Zadzwoń...

cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz