poniedziałek, 20 lipca 2020
1- Zero siedemset zgłoś się. Coś się kończy, a coś zaczyna.
-Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z Janem? - męski głos brzmiał niezwykle ciepło.
- Męża nie ma w domu. Ale ma firmowy telefon komórkowy. Mogę dać numer. - starała się być uprzejma.
-Mam ten numer i właśnie próbuję do niego się dodzwonić, lecz bez skutku.
- W takim razie, może mi się uda. Mam coś przekazać ?
- Nie, nie. To nic ważnego. Proszę tylko powiedzieć, że dzwonił Jędrzej.
- Jędrzej tak? Dobrze, przekażę - odłożyła słuchawkę i spojrzała na sąsiadkę.
Anka zastygła z papierosem w dłoni, wsłuchana w rozmowę gospodyni. Kiedy koleżanka odłożyła słuchawkę, krzyknęła
- No przecież ci mówię. Jacek ma kogoś !
- Spokojnie, nie denerwuj się. Lepiej powiedz skąd wiesz?- Konstancja pragnęła uspokoić roztrzęsioną koleżankę. Myśl, że Anka znalazła koronkowe strzępki jej majtek w kieszonce Jacka, nie dawała spokoju. Otworzyła lodówkę. Miała nadzieję, że chłodne powietrze zgasi wypieki na twarzy.
- No wiem i już! -Anka znów krzyknęła próbując wzniecić ogień w zapalniczce.
Po kolejnej nieudanej próbie spytała
- Masz zapałki?
- Nie mam. Możesz odpalić od kuchenki.- zaproponowała.
Sąsiadka podeszła i pochyliła nad palnikiem.
- Wiesz że próbował namówić mnie na to, abyśmy się kochali na kuchennym stole?- spojrzała na gospodynię, która zamknęła lodówkę i otworzyła szafkę.
- Kesi, proszę cię, usiądź i powiedz mi, co o tym wszystkim mam myśleć? - złapała koleżankę za rękę.
Konstancja próbowała powstrzymać drżenie dłoni.
- Aniu, przecież seks na stole jest przyjemny- spojrzała przez okno, na dom koleżanki, i uśmiechnęła do swoich wspomnień.
- Co ty gadasz kobieto !?... Ale że ty z Jankiem ... ten tego tu na tym blacie? -Anka znacząco mrugnęła i stuknęła dłonią w mebel.
- Nie, no coś ty. Tylko tak mówię. Gdzieś o tym czytałam.
Konstancja próbowała być przekonywująca.
- Może po prostu Jacek też o tym czytał i chciał spróbować?- przekonywała dalej.
-Hym... rzeczywiście mogło tak być - Anka przechyliła głowę do tyłu i wypuściła trzy kółeczka dymu tytoniowego, które wzniosły się, aż pod sufit.
Telefon przypomniał o swoim istnieniu w chwili, gdy Konstancja wyszła spod prysznica. Szybko zarzuciła szlafrok na mokrą skórę i skierowała w stronę kuchni.
- Kto dzwoni o tak późnej godzinie? - rozmyślała po drodze. Wytarła dokładniej dłoń i podniosła słuchawkę, leżącą na blacie.
-Dobry wieczór. Jędrzej z tej strony. Przepraszam bardzo, że znów dzwonię, ale chciałem spytać, czy rozmawiała pani z mężem?- usłyszała, zanim cokolwiek zdążyła wtrącić.
- Tak, rozmawiałam i powiedziałam, że pan próbował go namierzyć.
- W takim razie bardzo pani dziękuję.
- Ależ nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie - dodała dość wyświechtany tekst i już miała nacisnąć czerwoną słuchawkę.
- Przepraszam, jeżeli chodzi o przyjemność, to zaręczam, że po mojej stronie również.
- Bardzo mnie cieszy, że tak się dobrze rozumiemy, choć przecież wcale się nie znamy - zapewniła.
- Ależ ja panią znam z opowiadań Jana - zapewnił.
-Widziałem również pani zdjęcie -pośpiesznie dodał.
-No coś podobnego - nie potrafiła ukryć zdziwienia.
- Jeżeli tak, to musi być pan bardzo dobrym kolegą męża.
- Rzeczywiście jestem, a może raczej byłem - usłyszała smutek w jego głosie.
-Ale mam jeszcze jedną prośbę do pani. Czy możemy mówić sobie po imieniu? -spytał nieco pogodniej
-No dobrze. Skoro jest pan... - przerwała na moment... - Jesteś... takim bliskim znajomym, to nie ma problemu.
- Bardzo miło cię poznać Konstancjo.
- I ciebie również Jędrzeju - dodała z uśmiechem, bo zabrzmiało to wszystko bardzo oficjalnie.
W tym momencie usłyszała stukanie kołatki w drzwi wejściowe.
- Przepraszam, ale muszę kończyć.
- Dobranoc, Konstancjo. Zadzwonię jutro - usłyszała obietnicę.
- Miłych snów - zakończyła rozmowę.
" Jutro? Ale dlaczego będzie dzwonił jutro?" zastanawiała się podchodząc do wejścia.
Już chciała nacisnąć przełącznik, lecz usłyszała głos Jacka
- Nie zapalaj światła, to ja. Muszę z tobą porozmawiać.
Wyszła na werandę, zamykając za sobą drzwi.
- Co się dzieje? - spojrzała na zdenerwowanego mężczyznę.
- To może ty mi powiesz, co się dzieje?- złapał ją za ramiona i przycisnął do ściany.
- Ale o co ci chodzi? - spytała przestraszona.
- Nie o co, a o kogo - zaakcentował ostatni wyraz i mocniej zacisnął dłonie
- Przestań, to boli - próbowała wyzwolić się z uścisku.
- Wiesz z kim dziś rozmawiałem? No jak myślisz? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź.
- Z Ryszardem. Kojarzysz go?
Kobieta przestała się szarpać. Już tyle czasu minęło, a Ryszard ciągle o niej myślał- pomyślała z satysfakcją
- Co, zdziwiona jesteś, że dzwonił ?- głos Jacka wyrwał ją z zamyślenia.
Nie odpowiedziała. Nie wiedziała co mu Ryszard zdradził.
- Też byłem zdziwiony, jak znów pytał o Justynę - zwolnił uścisk, odszedł, oparł o balustradę, spojrzał na sąsiadkę i relacjonował dalej.
- On pyta, jak gdyby nigdy nic, czy rozmawia z mężem Justyny. No to mu mówię, że Justynka nie ma męża, bo ma dopiero trzy latka. - zaśmiał się nerwowo
- I wiesz co, ten fiut zgłupiał dokumentnie, bo coś tam dukał ... - ale jak to?... - to niemożliwe? - naśladował głos dzwoniącego gestykulując
- Jednak coś mnie tknęło i spytałem, jak wyglądała owa Justyna.
- No i wiesz jak ? Dokładnie tak jak ty - zaśmiał się ponownie.
- Anka o tym wie?- - spytała cicho.
- Nie. Dzwonił jak wyszła do sklepu..
- Nie mów jej o tym. Proszę - zbliżyła się i dotknęła dłonią jego policzka.
- Nie będę wnikał, dlaczego o to prosisz, ale musisz mi powiedzieć całą prawdę - ujął ją za rękę.
- Dobrze. Powiem jak było. Poznałam go na dworcu autobusowym. Dałam mu wasz numer, bo nie chciałam dać swojego.
- Tak? I to wszystko? - odsunął ją od siebie i spojrzał w oczy.
- Wszystko - potwierdziła.
- Dlaczego kłamiesz?! - krzyknął i znów złapał ją za ramiona.
- Ale... przecież... - próbowała coś wtrącić, lecz on nie dopuszczał jej do głosu. - Co? Myślisz, że nie wiem dlaczego on dzwonił? Chciał się po prostu z tobą pieprzyć? Pieprzyć - wycedził przez zęby ostatnie słowo.
-Tak jak ja teraz - złapał ją za włosy i pociągnął do tyłu.
Wpił się w jej usta. Zacisnęła wargi, ale rozwarł je własnym językiem. Objął ją mocno. Poczuła nabrzmiałą męskość. Przestała się bronić. Jednak on ciągle był gwałtowny. Szarpnął za pasek szlafroka, rozchylił poły i przesunął w kierunku ściany. Złapał za piersi obiema dłońmi i przyssał się do brodawek. Jęknęła z bólu.
- Jacek... nie tak mocno .. boli - szepnęła.
- Dziś będzie bolało - usłyszała groźbę, lecz się nie przestraszyła.
cdn.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz